Przepraszam wszystkich za 5 tygodniową przerwę. Miałam kryzys w pisaniu. Nie mogłam sklecić najprostszego zdania. Wszystko, co napisałam wydaje mi się tak beznadziejne. Mam problem z wyrażeniem sobie tego wszystkiego. Jak ona może to odczuwać. Jestem osobą widzącą, nie potrafię nawet przez sekundę sobie tego wyobrazić. Jak zamykam oczy to i tak widzę obrazy. Nie ma czerni, nie ma tego co czuje Cecylia. Temat jest super, ale realizacje diabli wzięli.
Ostatnio na ulicy zobaczyłam niewidomego gościa. Doszło do tego że zaczęłam go śledzić. Miałam nadziej, że dostarczy mi wenty. Miałam nadzieje, że zobaczę jak wygląda naprawdę jego życie. Jak wchodzi do banku, do sklepu, jak coś kupuje, rozmawia z ludźmi, ale nie on wszedł do jakiegoś bloku i tyle go widziałam. Czy naprawdę ci ludzie są tacy samotni? Może źle opisuje ich świat. Przecież ja z tego zorbie jakąś masakrę. Kolorowe LOVE STORY! A rzeczywistość jest bardziej okrutna.
Mam głuchoniemą koleżankę Martę. Ona ma jeszcze gorzej, bo nie umie mówić, ale ona jest inna. Potrafi się naprawdę cieszyć ze wszystkiego ma pełno znajomych, jak z nią się kontaktuje to nie czuje żeby była nieszczęśliwa. Ma chłopaka, on nawet jeździ samochodem i ma prace, co mnie zdziwiło. Myślałam, że nie można jak się nie słyszy. Więc może tym niepełnosprawnym wcale nie jest tak źle?
Dobra kończę moje smutne wywody. PIERWSZY ODCINEK!
Wypocony, wymęczony, ale jest. Przepraszam za błędy ortograficzne i rzeczowe. Banalny jest i beznadziejny wiem.
_________________________________________________
Meg,
jak zwykle rano, obudziła mnie szamotając się po pokoju. Byłyśmy zmuszone dzielić
pokój ze względu na małe rozmiary mieszkania. Moja siostra przebierała kolejne
bluzki, które jej zdaniem nie pasowały do spodni, spódniczki, do fryzury, czy
do innej błahej rzeczy. Robiła z tego wielką tragedię tym samym mi nie
pozwalając spać. Zakrywałam się kołdrą po uszy. Mogłam w sumie już wstać, ale
nie było sensu. Meg kursowała miedzy naszym pokojem, a łazienką. Wolałam nie
wchodzić jej w drogę, kiedy ‘dopasowywała się do świata ludzi widzących’ - tak
to kiedyś zabawnie nazwała. Chciała chyba podkreślić to, że ja w ogóle ze sobą
nic nie robię. Doprawdy nie wiem, dlaczego miałabym jaki miało by to sens skoro
idę do ludzi, których to nie obchodzi. Bo czym jest wygląd dla osób
niewidzących? Kolejne nic nie znaczące słowo.
Kiedy
mój budzik w końcu zadzwonił, założyłam pierwsze lepsze ciuchy z szafy, po czym
poszłam do kuchni. Kiedy kończyłam jeść śniadanie, Meg jeszcze zajmowała
łazienkę układając włosy i grzebiąc w pełnej malowideł kosmetyczce. Moja
siostra zawsze się gdzieś spieszyła. Wychodziła biegu do koleżanki, do
znajomych, do chłopaka. Miała życie nastolatki jakiego mi nigdy nie było dane
zaznać. Czasem zastanawiałam się, jakby to było gdybyśmy obie widziały. Czy
chodziłybyśmy do tych samych szkół? Miały wspólnych przyjaciół? Wychodziły
razem by się z nimi spotykać? Dość wątpliwe. Pewnie i tak Meg zachowywałaby się
jak rozpuszczona jedynaczka.
Musiałam
już wychodzić, więc wzięłam moją laskę i ruszyłam nie czekając na Meg. Pożegnałam
się z nią tylko suchym „Cześć!”.
Ruszyłam
raźno hałaśliwą ulicą. Miasto cuchnęło charakterystycznym wyziewem spalin oraz
gnijącym pod krawężnikami błotem. Zapamiętałam na pamięć drogę do szkoły, więc
nie czułam strachu, że się zgubię. Ziemie pod stopami badałam za pomocą laski,
ale mimo dużego doświadczenia i samodzielności nieraz zdarzało mi się wpaść na
śmietnik czy słupek. Nie poddawałam się mimo to, omijałam przeszkody i szłam
dalej. Musiałam przejść podczas drogi aż przez trzy przejścia dla pieszych,
niestety tylko jedne z nich było przystosowane do niewidomych. Wiedziałam kiedy
mam się zatrzymać tylko dzięki ludziom poruszającym się wokół mnie. Oni byli
moimi sygnalizatorami. Szłam wtedy kiedy oni, stawałam kiedy oni się
zatrzymywali. Wsłuchiwałam się dokładnie w każdy ruch, szmer.
Ponadto
musiałam jeszcze zaprowadzić do szkoły Eddy’ego. Pewnie sobie nie wyobrażacie
tego, jak dwoje ślepych nastolatków samych idzie ulicą, ale tak właśnie było.
Umówiłam się z moim przyjacielem, że będziemy razem chodzić do szkoły. Budziło
to pewne obawy ze strony jego rodziców, jednak zgodzili się ostatecznie. Wiedzieli
jak Ed chętnie uczył się ode mnie. Mi też dawało to satysfakcje. Borykał się z
takimi samymi problemami jak ja kiedyś. Przy nim nie byłam już taka
bezużyteczna.
Kiedy
zaszłam w końcu do jego domu przywitał mnie z uśmiechem w głosie:
-
Siemka! Zmobilizowana i gotowa do nauki?
-
No, jasne - odparłam dziarsko.
Wzięłam
go pod ramie, jak to miałam w zwyczaju robić, po czym ruszyliśmy razem do
szkoły. Od razu poprawił mi się humor. Eddy był jak plaster na moje smutki. Był
straszną gadułą, buzia mu się nie zamykała. Zawsze potrafił znaleźć coś
pozytywnego nawet w najgorszej sytuacji.
Nie
zawsze jednak pamiętam go takiego jak obecnie. Na początku naszej znajomości
miał zupełnie inne nastawienie do życia. Posadzono go obok mnie pierwszego dnia
dokładnie pół roku po jego strasznym wypadku. Był całkowicie zdrowy na ciele,
ale wiem, że w duszy nadal cierpiał.
Wychowawczyni
przedstawiła go krótko, po czym ulotniła się gdzieś z klasy. Była jeszcze
przerwa, więc korzystając z okazji postanowiłam przywitać się z nowym kolegą.
-
Hej, jestem Cecylia.– dotknęłam jego ramienia, zawsze tak robiłam, kiedy
zaczynałam z kimś rozmawiać żeby wiedział, że mówię właśnie do niego - Miło mi
cię poznać, Edwardzie.
-
Po prostu Ed lub Eddy. – odparł niby to obojętnym tonem głosu - Moje pełne imię
brzmi tak staroświecko.
-
OK. Będę sobie kojarzyła z tą kreskówką „Ed, Edd i Eddy”.
-
Lubiłem ich oglądać, kiedy byłem mały – odparł cicho. Pamiętam dokładnie smutek
zawarty w jego głosie. Powinnam była ugryźć się w język. Na pewno sprawiłam mu
przykrość. Poklepałam go po ramieniu. Znałam wielu w naszej grupie takich jak
on. Słyszałam ich historie. Zdawałam sobie sprawę, że utrata wzroku dla kogoś,
kto nie wyobraża
sobie bez niego życia jest
strasznym przeżyciem.
-
Ja nie widzę od urodzenia, ale podobają mi się ich zabawne głosy… – bąknęłam
zakłopotana.
Chłopak
tylko westchnął. Może po prostu nie miał ochoty na nawiązywanie nowych
znajomości, a ja mu się narzucałam.
-
Miło mieć z kim w końcu siedzieć. – zagadałam by nie przedłużać niezręcznego
milczenia - Ostatnio siedziałam z dziewczyną z zespołem Downa. Dzięki Bogu
przenieśli ją do innej grupy dla niedowidzących. Strasznie śliniła ławkę.
Zawsze
miałam skłonność do paplania o nieistotnych sprawach. Nie spodziewałam się aby
to moje gadanie mu w czymś pomogło. Myślałam, że nie odezwie się już słowem,
ale on po chwili namysłu odrzekł:
-
Obrzydliwe. Masz szczęście, bo ja się nie ślinię.
Głos
zabrzmiał mu już zupełnie inaczej niż przedtem, więc uśmiechnęłam się zadowolona
do siebie, a może trochę do niego. Nie wiem sama po, co i tak nikt tego nie
mógł zobaczyć. Byliśmy na dobrej drodze.
Od tego momentu rozmowy już przychodziły nam z łatwością. Moim zdaniem byliśmy
do siebie trochę podobni z charakteru i dlatego zaprzyjaźnienie się przyszło
nam z łatwością.
Nagle
poczułam kuksaniec przyjaciela. Znowu zatonęłam w moich myślach, zupełnie
zapominając o Bożym świecie. Zdałam sobie sprawę, że Eddy przez dłuższą chwile
coś do mnie mówił.
-
HALO! Ziemia do Cecylii! – powiedział z poirytowaniem
-
Tak, słucham cię – skłamałam.
-
Ta jasne.
Po
jego tonie głosu widać było, że mi nie wierzy. Dobrze wyczuwał momenty kiedy go
nie słuchałam. Ostatnio za często mi się to zdarzało przy nim.
-
Sorry, zamyśliłam się. – pogłaskałam go przepraszająco po ramieniu.
-
Jeśli trafimy do szkoły pomimo tego twojego „zamyślania się” – powiedział
dosadnie - to nie będę miał ci tego za złe, ale odnoszę wrażenie że cię nudzę.
-
Przypomniałam sobie po prostu moment, w którym się poznaliśmy. – wyjaśniłam
przyjacielowi.
-
I co? Doszłaś do wniosku, że to był największy błąd twojego życia? – spytał Ed
z ironią.
-
Bitch, please – odparłam na co mój przyjaciel zareagował śmiechem.
My, którzy widzimy, nie możemy powiedzieć, czy niewidomi są szczęśliwi czy nie. Wiesz oni mogą tłumaczyć to tak, że nie widzą połowy tych brutalnych rzeczy, które my musimy oglądać. Z drugiej strony wszystko co nas zachwyca, jest dla nich bez znaczenia. Widzą duszą, a nie oczami. Znając taką osobę wiesz, że nie lubi Cię ona dlatego, że świetnie wyglądasz, lecz latego, że masz w sobie to coś, jesteś osobą, z którą chcą się zaprzyjaźnić. To więc jest plus :)
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie ta luźna atmosferka, jaką wprowadzasz do opowiadania. Ostatnie słowa Cecylii wręcz powalają ;d Fajnie, że korzystasz z slangu nawet w odniesieniu do takich, można by rzec bardziej dojrzałych postaci :)
Kurcze nie mogę poprawić błędów, ponieważ nie da się kopiować :( A chyba z 4 znalazłam. Nie mam jednak siły ich wypisywać. Taaaki upał, nawet wieczorem, że się ledwo oddychać da. Mam nadzieję, że jednak wybaczysz.
dziękuje, rozumiem
UsuńCześć.
OdpowiedzUsuńNa wstępie - o matko boska, chciałam otworzyć sobie Twój profil w oddzielnej karcie, a jak tu nagle jakiś wrzask się pojawił... zawału można dostać, naprawdę.
A tak poza tym to niebanalna historia z tym niewidomym. Pomysł przedni, plus bardzo lubię tego facecika z nagłówka, więc już mnie masz.
Szczerze to nie spotkałam tak za bardzo osoby takiej, jaką opisujesz. Raz mieliśmy jakieś spotkanie z podobnymi ludźmi, acz oni coś tam trochę widzieli. Może to moje małe miasto, może coś, ale tak czy inaczej będzie to ciekawe doświadczenie czytać to, co piszesz.
Jest dobrze, oby było tak dalej.
A tymczasem pozdrawiam i, jeśli masz ochotę, zapraszam do siebie ~ www.mistakean-heart.blogspot.com
Ja też się czasami tak czuję, że to co napiszę jest to kitu. Tak już czasem bywa. Dobrze, że to mija, bo bez pisania to bym chyba zginęła.
OdpowiedzUsuń*
Rozdział jak najbardziej wciągający. Szybko się go czyta. Trochę irytująca jest ta siostra głównej bohaterki- Meg. Ciekawe, czy Cecylie i Edwarda połączy to, o czym myślę. :>
Bardzo ciekawie zapowiada się Twoje opowiadanie. Masz ciekawy styl i naprawdę potrafisz zainteresować czytelnika.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, życze weny i zapraszam:
http://ironie-du-sort.blogspot.com/